#kON4I
Pochodzę z dużego, wojewódzkiego miasta. Jak to w mieście, poza pięknym rynkiem czy zabytkami, klubami, restauracjami mamy problem ze szczurami, kunami, myszami karaluchami i... mrówkami.
Tymi ostatnimi zajmowaliśmy się my – mrówkopogromcy od siedmiu boleści.
Mrówka to takie stworzenie, że wlezie wszędzie. Pójdzie po kanale wentylacyjnym, rurach od gazu czy wody i tak dalej. Cały sznyt polegał na tym: chodziliśmy od bloku do bloku i oferowaliśmy usługę w postaci pozbycia się mrówek z mieszkania. Usługa 50 zł za mieszkanie, więc w cholerę ludzi na to szło. Zapytacie, gdzie scam? Otóż pierwsza jego część – pozbycie się mrówek – polegała na posmarowaniu magicznym w działaniu środkiem wszystkich potencjalnych wejść do mieszkania, czyli wspomnianych rur, kratek wentylacyjnych itd. Ten magiczny środek to zwykły bloker terrarystyczny do kupienia kiedyś za 5-7 zł w zoologicznym, teraz za dwie dyszki online.
O ile tu można jeszcze by uznać, że to usługa jak każda inna i ludzie zwyczajnie z wygody wolą zapłacić, tak druga część scamu już była mniej moralna.
O ile blokowaliśmy mrówkom wejście do mieszkań, tak wcale ich nie eksterminowaliśmy. Żyły sobie dalej w zsypach, szybach wind itp.
Odszedłem, gdy współpracownik zaczął pomagać mrówkom przechodzić do kolejnych bloków. Obejście wszystkich mieszkań i bloków zajmowało około rok. W tym czasie te pierwsze zabezpieczone już dawno były niezabezpieczone i cykl się powtarzał.
Ot, taki sposób na życie miałem.
I nigdy nie dostaliście po mordzie? Przecież ludzie z różnych bloków czasem ze sobą rozmawiają.
Pozbyli się mrówekz mieszkania? Pozbyli. Mrówki wróciły? Zdarza się przecież.