Pewnego dnia w gimnazjum podczas lekcji historii, cała moja klasa pisała kartkówkę – 15-minutówkę. Przyznam się, nie byłem zbyt dobrze przygotowany, dlatego przygotowałem sobie małą ściągę z informacjami, których nie dałem rady przyswoić. To był mój pierwszy i ostatni raz, kiedy podczas sprawdzianu ściągałem. Domyślacie się pewnie, jaki to stres – przyspieszone bicie serca i czekanie, aż nauczyciel odwróci wzrok. Ku mojemu przerażeniu nauczycielka w pewnym momencie powiedziała do nas bardzo głośno, że zauważyła parę osób, które ściągają. Dała nam wybór: albo te osoby wstaną i się przyznają i nie dostaną jedynki, tylko powtórzą test, albo ona sama zdemaskuje delikwentów i uraczy ich oceną niedostateczną.
Mój poziom stresu osiągnął apogeum... Wszyscy uczniowie zaczęli rozglądać się po sobie. Nauczycielka dała znak: albo teraz osoby wstaną, albo sama je wskaże. W tym momencie zdecydowałem się wstać. Ku mojemu zdziwieniu, gdy rozejrzałem się po klasie, nie było osoby siedzącej. Wszyscy wstali prawie w jednym momencie. Cała klasa ściągała. Nauczycielka była w wielkim szoku i nie dowierzała własnym oczom.
Jednak zrobiła tak, jak obiecała – nikt nie dostał jedynki, a sprawdzian powtórzyliśmy :)
Dodaj anonimowe wyznanie
Daliście się nabrać na bajecznie stary numer... amatorzy :)
Dobra metoda - jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.
mnie smuci to, że ludzie dali sobie wmówić, że oceny mają znaczenie i rzutują na przyszłe życie i potem stresują się (a rodzice im w tym pomagają!) bo dostali np. 4, a nie 5, bo dostali 3, a nie 4 itp itd. Potem jak są już dorośli i doskonale wiedzą, że nikt nie będzie pytał ich o oceny na świadectwie np. podczas rekrutacji do pracy to i tak powielają ten schemat i tak.
I nie chodzi o to, że nie trzeba się i uczyć czy rozwijać, ale o to, żeby robić to dla siebie, a nie dla ocen. Naprawdę, jeśli ktoś chce zostać np. programistą to na gwizdek mu przejmowanie się czy z budowy pantofelka dostanie 3 czy 5?
No trzeba się uczyć dla siebie, ale jak zmierzyć i ocenić, że się nauczyło? Jak masz to zrobić Ty, nauczyciel czy rodzic?
Ja np. się odchudzam (mam 19% tłuszczu, miałem 30%, a marzę o 12%) i celem tego jest mało ważyć i dobrze wyglądać, a nie widzieć małą liczbę na wadzę. Mógłbym mieć zepsutą wagę, a być tłusty i nie być zadowolony. Mimo to potrzebuję tej wagi i tej durnej liczby na niej, by miarodajnie oceniać swoje postępy. Lub ich brak. Tym właśnie są oceny.
Wszystkie modele są błędne, ale niektóre są użyteczne.
Większość tego, o czym uczysz się w szkole nie przyda Ci się w pracy, ale za to dzięki temu rozwijasz różne zdolności Twojego mózgu i uczysz się ich używać, w innych sytuacjach co prawda ale jednak z wykorzystaniem tych połączeń, które sobie przetorowałeś dzięki nauce za młodu.
no i jak widać u was nauka poszła w las... dokładniej czytanie ze zrozumieniem. Tak jak pisałem - nie chodzi o to, żeby przestać się uczyć i przestać rozwijać - chodzi o to, że nie oceny powinny być motywacją, a chęć pójścia ze swoim życiem w jakimś konkretnym kierunku to raz, a dwa, oceny nie mają znaczenia w kontekście globalnym np. mój przykład z biologią i programistą.
Ale Ty rozumiesz, że nawet jeśli dziecku nie zależy na zdobyciu wiedzy, to w takiej sytuacji ta cyferka z budowy pantofelka jest informacją zwrotną przede wszystkim dla rodzica. I TO staje się motywacją dla ucznia, czasem związaną ze strachem oczywiście, jeśli na jaw wyjdzie nieuctwo/lenistwo/oszustwo.
A rodzic do pewnego wieku ma wręcz obowiązek prawny dbać o edukację dziecka i być może chce wiedzieć, co dziecko robi ze swoim czasem wolnym, albo czy nie ma jakichś głębszych problemów związanych np. z trudnościami w nauce, czy zdrowiem. I to właśnie oceny, jeśli zaczynają lecieć w dół, mogą sygnalizować potrzebę zdiagnozowania tych problemów, albo sugerować, że ktoś olewa swoje obowiązki. A taka sytuacja powinna odpowiedzialnego rodzica zaniepokoić.
Motywacja strachem, ciekawa koncepcja, taka nie za oryginalna.
W przypadku moim sprowadziło się to do tego, że oddaliłem się od rodziców (nie była to jedyna rzecz jak oceny, dłuższy temat, ale to była jedna ze składowych).
Nie, prawda jest taka, że jedyne co zrobisz, to sprawisz, że dzieciak nauczy się kręcić, kłamać albo wpadnie w stany lękowe bo dostał 3 z budowy pantofelka, gdzie nawet nigdy nie planował być lekarzem.
Dzieci są ciekawskie z natury - dzieciaki chodzą i pytają na okrągło "a czemu trawa jest zielona, a czemu słońce świeci" itp itd - jak kończą edukację to ta ciekawość świata gdzieś znika - czyli dzieje się po drodze coś złego.
Jeżeli dziecko nie chce zdobywać jakiejkolwiek wiedzy to nie jest problem z dzieckiem, że zabito w nim ciekawość świata, a naukę postrzega jako karą i przymus zamiast przygodę. Jeżeli tak się dzieje generalnie to jest to problem systemowy.
Model edukacji który my mamy to tzw. model pruski. Od dzwonka do dzwonka, oceny, apele i cały ten cyrk.
Co do ocen - warto poczytać na ich temat - będzie to ciekawa i odkrywcza lektura.