Kolega w pracy opowiadał, jak w trakcie rozwodu jego żona wywalczyła prawo do jego mieszkania. Gdy przychodził do domu, krzyczała na cały blok, że mąż ją bije i wybiegała na klatkę schodową, prosząc, by sąsiedzi dzwonili na policję, a policja go zabierała na dołek. Po paru takich razach bał się przyjść do domu, a ona zmieniła zamki, mówiąc, że się go boi, więc mieszkał na działce. Ostatecznie odebrała mu jego mieszkanie (dzieci nie mieli). Taka to była fajna pani.
Dodaj anonimowe wyznanie
No i oczywiście w 21 wieku chłop nie wpadł na to że może zamontować ukrytą kamerkę w momencie gdy żona zaczęła udawać bicie albo ostatecznie nagrać telefonem
Moze nie miał jak - jeżeli przychodził dl mieszkania tylko gdy ona tam była
@Anonimowe6669, bez przesady. Przecież typiara nie okupowała tego mieszkania 24 na 7 xD Miał bardzo dużo możliwości
@Anonimowe6669 jak zostało podkreślone - można nagrać chociaż dźwięk telefonem.
Dźwięk telefonem? Będzie darcie że ją biję i wzywanie pomocy. Obciążające dla niego, jeśli dobrze grała.
Zawsze trochę biedowalismy, ale było nam dobrze. Kilka lat po ślubie wprowadziliśmy się do mieszkania, które dostałam po babci. Układało nam się. Pewnego dnia wrócił do domu po imprezie z kolegami. Wyjaśnili mu, że skoro dostałam mieszkanie po ślubie, to muszę
przepisać na niego połowę, żeby było jak w prawdziwym małżeństwie. Nie zastanawiałam się nad tym wcześniej, więc odpowiedziałam, że rozpoznam temat. Jednak on robił się coraz bardziej natarczywy. Najpierw żądania, potem groźby, wyzwiska. Gdy pierwszy raz mnie uderzył, powiedziałam, że nigdy nie oddam mu tego mieszkania. Wtedy się zaczęło, każdy powrót z pracy, awantura, rękoczyny. Na szczęście sąsiedzi, którzy przecież znali lata moja babcię pomogli. Kazali zmienić zamki i złożyć sprawę o rozwód. Udało się. Powoli układam sobie życie na nowo.
On rozpowiada wszystkim naszym znajomym, że go oszukałam, zabrałam mu mieszkanie, oskarżyłam o rękoczyny, wszyscy stanęli za nim murem. Trudno, najważniejsze, że już nie boję się w jakim humorze mąż wróci do domu...
No i tak właśnie wyobrażam sobie historię tamtego typa z wyznania. Trzeba być debilem, żeby wierzyć w takie historie, że sąd zabrał facetowi jego własne prywatne mieszkanie tylko na podstawie tego, że żona płakała na klatce schodowej, bez śladu siniaczenia. Gołym okiem widać, że historia nie trzyma się kupy. Jeśli jest współwłasność, to sąd zasądza zwykle, że jedna strona spłaca drugą. Zwykle ta, która wykaże, że dysponuje taką gotówką. A jeśli jest mieszkanie skredytowane, to wykaże, że jest w stanie spłacać kredyt. Jeśli nic nie dostał, to znaczy, że mieszkanie nie było jego. A jeśli dostał, to nie musiałby spać na działkach. Zresztą, jaki normalny facet musiałby spać na działkach? Nie miał żadnego kolegi, który by go przenocował? Rodziny? Żadnych oszczędności na najtańszy nawet hostel? Mi to śmierdzi jakimś cwaniakiem. Autorze, nie wierz we wszystko co usłyszysz. Znałam kilku takich co biadolili jak to z niczym zostali przez wredną żonę, ale wystarczyło chwilę podrążyć temat i wychodziło - oszustwa podatkowe, przez które sami przepisywali rzeczy na żonę, brak pracy, alkohol. To samo z odbieraniem dzieci. Najczęściej w ogóle nie składają oświadczenia, że chcą przejąć pełnię opieki. Tylko pomarudzić jaka żona zła.
Jeśli w księdze wieczystej mieszkanie jest jego, to żona kwalifikuje się do eksmisji z lokalu, ponieważ uniemożliwia mu korzystanie z niego. Nie ma takiej możliwości prawnej, żeby jeden małżonek przejął tytuł prawny do mieszkania drugiego, do którego to mieszkanie należy. Twój znajomy po prostu skapitulował, a jego żona mieszka tam nie dlatego, że jej prawo na to pozwala, tylko że on to robi.
Niestety żyjemy w państwie z niekiedy patologicznymi prawami, więc trzeba sobie radzić inaczej. Podpowiedz znajomemu, że jako właściciel mieszkania ma prawo je wynajmować, niech idzie pod sklep, znajdzie najbardziej śmierdzących i okazałych żuli i im wynajmie pokój na czas nieokreślony dając im za to ustaloną sumę.
Co więcej, żona nie ma prawa zmienić zamków w mieszkaniu, nawet jeśli byłaby współwłaścicielką.
A jak sam chce tam wchodzić to niech kupi sobie jakąś kamerę go pro i nagrywa wszystko.
Brednie. Skoro to było jego mieszkanie(w sensie, majątek przedślubny), to co prawda mógł dostać chwilowy zakaz przebywania w nim z powodu oskarżenia o przemoc, ale i tak przy podziale majątku, to ona musiałaby się wyprowadzić. Nie ma takiej możliwości w polskim prawie, żeby dostała nie swoje mieszkanie.
Są dwie możliwości;
1. Kolega jest patolem, który nie dość, że bije żonę, to jeszcze ją oczernia.
2. Autor wyznania jest wstrętnym kłamczuchem i tego kolegę zmyślił.
To bot. Na X już cała konfederusja krzyczy, że niedobre prawo zabiera chłopom mieszkania, jak sobie ta zła kobieta tak wymyśli. Nakaz opuszczenia mieszkania przez przemocowca (niezależnie od płci) jest wydawany na 2 tygodnie. A całą resztę własności rozstrzyga się w sądzie. Nie ma możliwości, żeby kobieta wywalczyła w ten sposób własność, która należała do męża przed ślubem.
takie mamy prawo
Sorry, taki mamy klimat
Jak się czerpie wiedzę o prawie z grupek na fb i onetu to może się tak wydawać.