#8B3jH

Kiedy byłam mała, miałam swoje zwierzątka, które czekały na mnie, jak tylko wrócę do nich z wakacji u babci.
Moi rodzice jak tylko po mnie przyjeżdżali, to uwielbiali mnie wkręcać, że któreś z nich zdechło czy coś się z nim stało, np: „Twojego chomika coś wkręciło i nie przeżył” albo „Twojego psa przejechał samochód”. Choć wiedziałam, że to nieprawda, to jednak zawsze robiło mi się smutno na myśl, że mogło się któremu coś stać, a oni mieli frajdę z moich reakcji i strachu w oczach. 
Do teraz nie wiem, co było takiego zabawnego w tym, że ich dziecko jest smutne po takich nieprawdziwych doniesieniach.

#i7XDh

Mam 20 lat, uczę się i pracuję, nadal mieszkam z mamą. Oczywiście dokładam się do domu ze swojej wypłaty, daję jej 1500 złotych co miesiąc i robię dodatkowo zakupy (przeważnie jakaś chemia gospodarcza i środki higienicznie, często też zdarza się, że robię zakupy do domu na jakiś tydzień, żeby jej było lżej finansowo). I tu pojawia się mój problem – facet mojej mamy, który mieszka z nami dobre 6 lat i w ogóle nie dokłada się do niczego. On daje pieniądze mojej mamie, ale po kilku dniach bierze równowartość tego, co dał – na paliwo. 
Denerwuje mnie to, że dorosły facet nie umie zarządzać pieniędzmi i roztrwania je nie wiadomo na co. Najgorsze jest to, że mama tego nie widzi i cały czas go broni tym, że on daje pieniądze córce. Córce, która jest w moim wieku, żyje na utrzymaniu mamy i nadal bierze pieniądze od ojca. 
Nie wiem, co robić, czuję się tak, jakbym utrzymywała obcego faceta.

#Jm8cS

Mam ciekawy sposób nauki historii, w którym pomaga mi przyjaciółka. Wszystkie daty i nazwy zapamiętuję w nietypowy sposób. Przykład?
1791 rok – przeżyłam pierwszy raz i po siedmiu dniach, czyli po tygodniu, dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Dziewięć miesięcy później urodziłam pierwsze dziecko.
Albo data konferencji w Teheranie (28.11.43-01.12.43). Zapamiętałam tak: 28 lisów (LIStopad) i jeden gołąb (GRUdzień) zjadły 43 te heroiczne Anie.

Uwierzcie mi, że chcielibyście zobaczyć minę nauczyciela, gdy przyjaciółka podpowiada mi przy odpowiedzi, wykrzykując jakieś dziwne słowa z tyłka: „Lisy, gołębie i Ania!” i nagle zaczynam mu recytować całą notatkę o wojnie z zeszytu :)

#vtJGu

Sprzedam Wam taką anegdotkę o moim byłym, na poprawę humoru. Noszę się już dłuższy czas z opisaniem całego tego szamba, niekoniecznie tutaj, może do szuflady, bo pisanie zawsze miało na mnie efekt terapeutyczny; może ten kawałek pomoże mi zacząć i uporać się z resztą negatywnych emocji i lęków, które mi po nim zostały.

Eks miał swoją dziwną, nieco pokręconą logikę i był przy tym bardzo podatny na wszelkiej maści autorytety. Początkowo zastanawiałam się nawet, czy nie jest w spektrum, bo jego myśli błądziły czasem naprawdę niespodziewanymi torami, ale z czasem wyszło, że to tylko przykrywało jego średnią bystrość umysłu. Znaczy może w tym spektrum był, ale Dustin Hoffman z „Rain mana” z niego żaden.

Jak wspominałam, lubił sobie wybrać jakiś autorytet i traktować tę osobę jak proroka, nawet w kwestiach, o których nie miała pojęcia. Na pewnym etapie tym autorytetem stała się pewna polska noblistka w dziedzinie literatury, żyjąca obecnie i słynąca z dość kontrowersyjnych, żeby nie powiedzieć, że głupich wypowiedzi. Nie mam tu na celu obrażania osób o lewicowych poglądach, które ta pani reprezentuje, po prostu czasem rzuci takim hasłem, że włos się jeży. Nie krytykuję jej też literacko, ale to, że ktoś umie pisać, nie znaczy, że z automatu jest ekspertem w dziedzinie środowiska, polityki, rozwoju dzieci na etapie wczesnoszkolnym i średniego stopnia krętości Nilu. Chociaż niektórzy by powiedzieli, że sama narodowość czyni nas ekspertami we wszystkim.

I tak kiedyś mój eks przyszedł wieczorem do łóżka podekscytowany, bo słuchał jakiegoś wywiadu z tą panią, i zaczął mi z namaszczeniem opowiadać, jaką to mądrością się popisała. Otóż oznajmiła, że zawsze jak jeździ do Luwru i stoi w tym tłumie ludzi, który tam zawsze jest, zastanawia się, po co ci ludzie to robią. Po pierwsze, większość pewnie tam jedzie tylko, bo wypada i tak czy inaczej nie doceni tej sztuki, a po drugie emitują tylko CO2 swoimi lotami, a równie dobrze mogliby obejrzeć te obrazy w internecie.

Bite dwie godziny zajęło mi tłumaczenie mu, że sam początek tej wypowiedzi „zawsze kiedy jestem w Luwrze” w zestawieniu z jej dalszą częścią wieje rekordową hipokryzją, a ocenianie przypadkowych ludzi w tłumie z góry, że na pewno nie docenią sztuki, nie to co ona, jest grubym przerostem ego. Dalej przerodziło się to w dyskusję na temat ochrony środowiska i musiałam tłumaczyć, że emisję trzeba minimalizować przede wszystkim tam, gdzie jest maksymalna, bo to, że ja sobie odpuszczę wycieczkę pasażerskim samolotem (który i tak poleci beze mnie) do Paryża nie zmieni emisji prywatnych odrzutowców czy przemysłowej emisji Indii, Chin i Stanów Zjednoczonych, które mają to kompletnie gdzieś. A byliśmy obydwoje po technicznych studiach, związanych z energetyką ;)

#vSbpp

Gdy miałam jakieś 12 lat i przechadzałam się po sklepach z ubraniami, zawsze odkładałam bardzo starannie wszystkie rzeczy na półki. Patrzyłam wtedy, czy któryś z pracowników mnie obserwuje. Miałam nadzieję, że dostrzegą mój potencjał i zmysł estetyczny i zaproponują mi pracę w ich sklepie. :(

#EVV4P

Kiedy miałam może 9 lat, pojechałam z kuzynką na obóz nad morze. A tam, co tu dużo mówić... przypadkiem wyważyłam drzwi.
Pewnego dnia po skończonych zajęciach pobiegłam szybko na piętro do naszego pokoju. Nie wiem dlaczego, ale byłam pewna, że kuzynka schowała się w środku i przytrzymuje mi drzwi. Mówiłam coś do niej, jednocześnie siłując się z drewnianą powierzchnią. Cóż, w końcu drzwi wyleciały całkowicie z zawiasów i zatrzymały się krzywo w futrynie. Przeraziłam się tym, że rodzice będą musieli zapłacić miliony za nowe drzwi, więc szybko wymyśliłam inną wersję wydarzeń, a konkretnie... że ktoś próbował się włamać do naszego pokoju. Wybiegłam na parter, napotykając na swojej drodze jednego z wychowawców. Opowiedziałam mu o włamaniu, a później razem sprawdzaliśmy, czy nie zginęło nic cennego...

Do dziś jest mi głupio, że tak skłamałam, dlatego też dopiero po jakichś 10 latach pierwszy raz prawda wychodzi na jaw.
Dodaj anonimowe wyznanie