#SPVgS

Kilkanaście lat temu, gdy miałam może z 10 lat, popularny był program „Maraton uśmiechu”. W jednym z odcinków gościem był aktor Emilian Kamiński, który pochwalił się swoim talentem, jakim jest... przyciąganie metalu do ciała. Pan Emilian przyłożył sobie do klatki piersiowej (chyba) długopis i ten faktycznie trzymał mu się na skórze. Gdy to zobaczyłam, to stwierdziłam, że przecież to nie może być nic trudnego i postanowiłam sama spróbować. Poszłam więc do kuchni, wzięłam łyżkę stołową, przyłożyłam do klatki piersiowej i... łyżka się przyczepiła. Dopiero kilka miesięcy później dowiedziałam się, że nie wszyscy tak potrafią.
W tym momencie ciągle przyciągam metal, nie na całym ciele, ale jak najbardziej na twarzy, klatce piersiowej, plecach, dłoniach i spodach rąk. Raczej tego nikomu nie pokazuję, bo ludzie myślą, że próbuję ich oszukać i tak naprawdę wysmarowałam czymś metal albo te rzeczy kleją się do mnie, bo się spociłam (???), mimo że małe przedmioty lgną do skóry nawet z odległości – moneta zostanie przeciągnięta, gdy przystawi się ją jakiś milimetr od skóry i puści (nie spadnie na podłogę). 
Nie uważam tego za jakąś supermoc, myślę, że można to jakoś logicznie wytłumaczyć np. zmianami w organizmie, ale chyba nigdy nie będzie mi dane dowiedzieć się, dlaczego tak się dzieje, bo większość ludzi myśli, że przyciąganie metalu przez ciało to mit i oszustwo.

#mnB0W

Moja dziewczyna jest kochana i ma sporo zalet, które naprawdę cenię u kobiet. Ale z bólem serca muszę to przyznać – nigdy, ale to przenigdy nie potrafi się przyznać do błędu. Tak jakby w myśl zasady: jak cię złapią za rękę, to mów, że to nie twoja ręka. Dodam, że raczej średnio jej szło z nauką i obracała się w dosyć specyficznym (powiedzmy „imprezowym”) towarzystwie. Ja znowu jestem typ spokojny, bezkonfliktowy, który od zawsze wiedział, że pójdzie na nie byle jakie studia i również w takich kręgach się obracałem od zawsze, ale zawsze uważałem, że z każdym człowiekiem idzie się dogadać... aż poznałem ją. Przy niej po prostu wymiękam. Mamy zupełnie inne poglądy, a walka z nią na argumenty to jak walka z wiatrakami.

Ostatnio rozwaliła mnie na łopatki. Opowiada mi historię o jej jakimś tam kuzynie, używając w pewnym momencie słowa „bezpardonowy”, ale z kontekstu wynikało, że w ogóle nie wie, co to słowo znaczy – po prostu kupy się to nie trzymało z resztą historii. Znając jej temperament i alergię na to, że ktoś ma czelność ją pouczać, starałem się najdelikatniej jak mogłem wytłumaczyć jej, że to słowo znaczy co innego i delikatnie wyprowadzić ją z błędu (dla jej dobra, by czasem w towarzystwie się nie skompromitowała). Poprosiłem tylko, by wytłumaczyła mi, co jej zdaniem znaczy to słowo. I się zaczęło... „Ja doskonale wiem, co to słowo oznacza, nie musisz mnie pouczać, jak ty w ogóle możesz być taki bezczelny i mi wmawiać, że używam słowa, którego znaczenia nie rozumiem? W nauczyciela się bawisz? Może z powołaniem się minąłeś? Przestań mnie pouczać, bo może dla ciebie to słowo znaczy co innego, ale dla mnie znaczy co innego, a tak naprawdę jakieś słowo może mieć dwa znaczenia i oba są dobre. A ty się ciągle musisz wymądrzać, kogoś pouczać i wyprowadzać z błędu”. Znalazłem nawet specjalnie dla niej to słowo w słowniku. Ale nie pokazałem jej... bo odwracała głowę, uciekała w drugi kąt pokoju, broniła się (dosłownie!) rękami i nogami jak diabeł przed święconą wodą, twierdząc, że gdybym był dla niej milszy, to ona by to przeczytała, ale za to, że byłem taki bezczelny, to nie pozwoli sobie pokazać znaczenia tego słowa.

Tak oto próba wytłumaczenia takiej pierdoły jak znaczenie jednego gównianego słowa zepsuła całą resztę naszego spotkania. 
Moje pytanie: czy to jest normalne u kobiet czy to ewenement pod tym względem?
Jumalatar Odpowiedz

To nie jest normalne u kobiet. Zawróciła Ci w głowie kompletna idiotka a przecież wchodząc z nią w związek to wiedziałeś. To czego się spodziewasz ? Sądzisz, że poprzez samo przebywanie z Tobą intelektu jej przybędzie - telepatycznie jej przekażesz ? Ona sama, jak widać, nie ma ochoty na edukację i rozwój.

elbatory Odpowiedz

Ani nie jest to normalne dla kobiet, ani twoja kobieta nie jest ewenementem. Osobiscie poznalam podobne osoby obu plci. Mam dobrego kumpla o takiej mentalnosci. Osobiscie mi to nie przeszkadza, bo nie odczuwam potrzeby naprawiania ludzi i swiata, ale w zwiazku z taka osoba bym byc nie potrafila.

Zobacz więcej komentarzy (2)

#EWbYY

Każdy z was pewnie choć raz przeczytał książkę. Ja je czytam nałogowo. Pewnie powiecie, że to coś normalnego, ale nikt nie wie, dlaczego czytam.  A czytam tylko dlatego, że mogę uciec od rzeczywistości, mogę przeżyć przygodę. W tym świecie książkowym jestem odważna. Tam jestem taka, jaka bym chciała być. W rzeczywistości jestem chorobliwie nieśmiałym komputerowcem i kujonem. Niby przyjaciele ze mną rozmawiają, ale tak naprawdę mnie zbywają. Jestem potrzebna tylko do zadań domowych. Więc zaczęłam czytać. Odkryłam swój świat i tam uciekam, chcę własne historie przenieść na papier.

#Evht9

Sytuacja miała miejsce kilka dobrych lat temu, podczas trzecich urodzin mojego syna. W tamtym czasie synek miał zwyczaj wchodzenia z domownikami do toalety i „podglądania” ich w trakcie wykonywania wiadomych czynności.
A więc siedzimy sobie przy stole, świeczki zdmuchnięte, tort pokrojony, prezenty rozpakowane, ogólnie miła i wesoła atmosfera. Babcie i ciotki pieją z zachwytu nad Młodym (z mniej lub bardziej racjonalnych powodów, nieważne), łechtając tym jego dziecięce ego. Nagle babcia postanawia pochwalić swego jedynego wnuka i oznajmia wszystkim, że już od pewnego czasu umie on korzystać samodzielnie z toalety. Wszyscy zaczynają go za to chwalić, a Młody w bek. Przy stole chwila konsternacji, w końcu babcia pyta, dlaczego płacze.
– Bo ja chciałbym sikać tak jak tatuś!
– No przecież sikasz tak jak tatuś, sam, na stojąco, do kibelka...
– Ale chciałbym mieć takiego DUZIARNEGO siusiaka jak tatuś!!
Wszyscy wybuchnęli niepohamowanym śmiechem, a ja chyba po raz pierwszy widziałam mojego męża z aż takim bordowym odcieniem na twarzy.

Chociaż od tamtej pory minęło sporo czasu, to sytuacja ta jest przypominana przy okazji większych spotkań rodzinnych i wzbudza ciągle te same emocje, z drobnym wyjątkiem – teraz mąż „pali buraka” razem z synem.

#zIn8a

W pewien upalny dzień zeszłego lata włożyłam krótkie spodenki i pojechałam autobusem do pracy. Wieczorem wracałam tą samą trasą. Usiadłam na jednym z wolnych miejsc od okna, by ktoś, jeśli zajdzie taka potrzeba, mógł zająć miejsce obok.
Dosiadł się pan w średnim wieku. Nie zwróciłabym na niego uwagi, gdyby jego ręka nie znalazła się nagle między nami, dotykając mnie w nagie udo. Odskoczyłam jak oparzona. Pan przysunął się bliżej i znów położył swoją rękę między nami, nadal mnie dotykając. Nie miałam gdzie się odsunąć, a on siedział bardzo blisko.
Do dziś wyrzucam sobie, że nie zareagowałam. Nie chciałam wyjść na histeryczkę i głośno mu nawrzucać, bo mógł udawać, że nie wie o co chodzi – jego ręka była między nami, a nie na mnie, ale jednak źle się czułam dotykana przez jakiegoś dziada i przyciskana przez niego do okna. Mogłam jednak się przesiąść albo powiedzieć mu, że ma się odsunąć – bez informowania o tym połowy autobusu. Może nie byłam sobą (drugi miesiąc ciąży), może to szok (jeżdżę autobusami regularnie około dekadę i nigdy nic podobnego mi się nie przydarzyło), ale nie zrobiłam nic oprócz spiorunowania go wzrokiem, gdy wysiadając przystanek przede mną miał czelność odwrócić się i na mnie spojrzeć.
Dziś już wiem, co powinnam zrobić, wtedy inne rozwiązanie niż krzyk jakoś nie przyszło mi do głowy, a nie wydawało się najlepsze. Mam tylko nadzieję, że jeśli znów najdzie go ochota na macanie młodej dziewczyny w autobusie, znajdzie się jakaś taka, która usadzi go tak, że mu się odechce. Mogę tylko żałować, że nie byłam nią ja. I wstyd mi, że nie zareagowałam.

#QMnHv

Moje wyznanie, które męczy i chodzi za mną jak cień, to samotność. Dosłownie nie znam żadnej osoby, z którą mogłabym naprawdę dobrze i świetnie spędzić czas, wszystkie rzeczy robić wspólnie. Nie jestem introwertykiem, więc i lepiej się czuję, gdy jest chociaż niewielka grupka osób, z którą można się dogadać i urozmaicić ten czas.

#XoPXd

Jako małe dziecko nie cierpiałam smoczka. Podczas usypiania mnie mama nie mogła liczyć na pomoc owego przedmiotu. Wypluwałam go za każdym razem, kiedy lądował w mojej buzi. 
Mijały dni, tygodnie, lata, aż w końcu z małej dziewczynki stałam się małą kobietką. Nie pamiętam dokładnie, ile miałam lat. Może 10, może 11. W tamtym czasie moja rodzina stale się powiększała i co raz dowiadywałam się o nowych kuzynach. Pewnego lata odwiedziłam jedną z cioć, która miała kilkumiesięcznego synka. Wcześniej nie miałam tak bliskiego kontaktu z małymi dziećmi, więc chętnie się nim zajmowałam, kiedy ciocia musiała coś zrobić w ogrodzie czy wyjść do sklepu. Pewnego razu, gdy ciocia wyszła, poprosiła mnie, bym, uśpiła małego i wskazała mi, gdzie leży jego smoczek. Przypomniało mi się wtedy moje dzieciństwo, więc z czystej ciekawości, kiedy ciocia wyszła, wzięłam ów smoczek do buzi... Nie wiedzieć czemu spodobało mi się to i gdy tylko miałam okazję i nikogo nie było w domu, brałam smoczek do buzi, ssałam go kilka chwil, a potem jak gdyby nigdy nic myłam go specjalnym płynem do odkażania i odkładałam na miejsce lub dawałam małemu. Sytuacja powtarzała się za każdym razem, gdy zajmowałam się młodszym rodzeństwem ciotecznym, a było tego sporo... 
I tak oto smoczek mnie w końcu dopadł :)

#sfCoh

Jestem osobą, która cierpi na pewną nietypową przypadłość. Mianowicie od kilku lat (obecnie niespełna 24) mam nieprawdopodobnie realne sny związane z swoim aktualnym życiem, a po przebudzeniu doskonale je pamiętam. Nie mam ich jedynie kiedy poprzedniego dnia wypiję dużą ilość alkoholu lub odurzę się w inny sposób.

Niestety wiąże się to z pewnymi przykrymi konsekwencjami – kiedy mam naprawdę jakiś poważniejszy problem w swym życiu, jest mi niezwykle trudno poradzić sobie z nim, gdyż nie jestem w stanie wyrzucić go z głowy. Zazwyczaj kończy się to totalną apatią i brakiem chęci na cokolwiek. Określenie „pić, by zapomnieć” nabiera więc w mojej sytuacji innego znaczenia. Gdy parę lat temu zerwała ze mną pierwsza dziewczyna, leczyłem się głównie używkami, by o niej codziennie nie śnić. Przeszło dopiero po roku, ale ilość głupot, jakie wyczyniałem w tamtym okresie przeraża mnie, gdy o tym pomyślę.

Kilka tygodni temu ponownie doświadczyłem ciężkiego rozstania. Dziś pierwszy raz od dawna wstałem z ciut większą ochotą do życia, co niezwykle ucieszyło moich najbliższych. Myślą, że mi przeszło, że już o niej zapomniałem. A ja po prostu zalałem się wczoraj na pierwszej od dawna imprezie.
Dodaj anonimowe wyznanie